Start dzisiejszej roboty nastąpił dość wcześnie. Majster przyjechał przed szóstą. Rano. W sobotę.
No, ale dzięki temu zrobiliśmy naprawdę sporo.
Łukasz rozebrał zawieszenie z przodu i z tyłu. Przy okazji zidentyfikowaliśmy miejsce, które wymaga naciągnięcia. Różnica jest nieduża. Załamanie ma około 3 mm.
Ja w międzyczasie zająłem się tunelem środkowym. Niby tylko kilka śrubek, ale mocno się opierały. Tunel jest też w dość słabym stanie. Mocno popękana konstrukcja wymaga sporo pracy. Mam nadzieję, że tapicer będzie w stanie ją pięknie obić winylem.
Potem największa bitwa dzisiejszego dnia, czyli kokpit. Na początku prosto i czysto. Podszybie i nawiewy poszły gładko. Im dalej, tym trudniej. Oczywiście aby dotrzeć do kokpitu trzeba najpierw zdjąć kierownicę. Przy okazji okazało się, iż centralna część kierownicy (z logo Datsuna) jest wklejona do koła kierownicy. Tak jakby ktoś połamał wszystkie zatrzaski. Mocowania kokpitu są natomiast w wielu miejscach zakryte przez osprzęt, a zależało mi na demontażu całego panelu w jednym kawałku. Po około dwóch godzinach udało się wszystko zdjąć. I to w całości.
Do tego zdjęliśmy mnóstwo drobiazgów, jak zbiornik paliwa wraz z okablowaniem, resztę emblematów, antenę, klapkę wlewu paliwa.
W trakcie przeglądu nadwozia wyszło to co miało wyjść. Korozja. W obrębie mocowania akumulatora. Znakomita większość blachy lub to co z niej zostało trzymało się tylko na lakierze. To miejsce z pewnością będzie wymagało sporo pracy blacharza.